Legenda kobiecej sceny reggae, dancehall i tanecznej muzyki elektronicznej w Polsce. Wokalistka, songwriterka, dziennikarka radiowa. Z Martą „Mariką” Kosakowską, współpracującą z wytwórnią muzyczną Delphy Records, rozmawia Karolina Magiera.
Karolina Magiera / Delphy Records: Jesteś wokalistką, autorką tekstów, prowadzisz też własne audycje muzyczne w radiu. Debiutowałaś w 2002 roku, kiedy – z tego, co wiem – byłaś jeszcze studentką polonistyki. Jak to się stało, że związałaś swoją przyszłość z muzyką?
Marika: Wszystko zaczęło się na studiach od zakupu mikrofonu. Zabierałam go ze sobą, gdy szłam do któregoś z poznańskich klubów na balangę. Tam podpinałam się do dj’a, nawijałam i śpiewałam. Tak rodziła się Marika. Ja zaczynałam bardzo organicznie, wręcz nie spodziewałam się, że to muzyka stanie się moim zawodowym życiem.
Zawsze bliskie Ci były energetyczne gatunki muzyczne takie jak reggae, dancehall, soul, R’n’B, funk. Taką Cię poznaliśmy. Skąd fascynacja takimi rytmami?

Na pierwszym roku studiów w Poznaniu ktoś zaprowadził mnie na imprezę ragga. Tam usłyszałam artystów, o których istnieniu nie miałam bladego pojęcia i to w samym środku chrześcijańskiej Polski. Wcześniej słyszałam trochę klasycznego jamajskiego reggae: Boba Marleya, Petera Tosha, Inner Circle. No i polskiego jak Izrael czy Daab. Tej nocy pokazano mi raggamuffin i dancehall, style szybkie i wyraziste zarówno w rytmie, tempie i gęstości podawania tekstu, jak i w tematyce, którą poruszały. Buju Banton, Lady Saw, Bounty Killer, Lady G, Elephant Man i wielu innych artystów. Byłam pod wielkim wrażeniem. Wysoki kontrast, dużo koloru, egzotyka, silne jamajskie kobiety przy mikrofonie. Był to dla mnie również czas fascynacji innymi silnymi śpiewającymi kobietami: Erykah Badu, Lauryn Hill, Jill Scott…Słuchałam też Katarzyny Nosowskiej, Radiohead, Massive Attack, Portishead, artystów i zespołów rapowych. Te wszystkie inspiracje miały wpływ na to, co wyszło spod mojej ręki.
Opowiedz, proszę więcej o tym, jak wyglądały początki Twojej kariery – było ciężko się przebić? Ciężej niż teraz?
Pewnego dnia zimą 2004 roku w moim studenckim mieszkaniu, robiąc budę z koca, szafy i postawionej pionowo wersalki, z kolegami Maćkiem i Mikołajem z Bass Medium Trinity nagraliśmy kilkanaście piosenek. Wydrukowaliśmy na domowej drukarce proste okładki z naszymi podobiznami i zawadiackim tytułem Mówisz i masz, następnie wypaliliśmy świeżo nagrane utwory na płytach CD i puściliśmy ich pudło między znajomych. Oni przekazali je dalej. Zaskoczyło. Zaczęły dzwonić telefony z propozycjami grania. Z dnia na dzień okazało się, że coraz mniej jest czasu na studiowanie, bo żyje się koncertami. Wrocław, Łódź, Kraków, Warszawa, Gdańsk, później Londyn. To były lata totalnego boomu ragga-dancehallu w Polsce i kluby były pełne. Cudem udało mi się skończyć te studia.
Wcześniej, na samym początku studiów, śpiewałam z artystami – aktorami teatru Strefa Ciszy w ich projekcie muzycznym, czyli zespole Po Godzinach. Uprawialiśmy piosenkę aktorską. Wygraliśmy nawet jakieś konkursy i koncertowaliśmy.

Kiedy zaczynałam występować z Bass Medium Trinity, równolegle zostałam również zaproszona do elektronicznego kolektywu didżejskiego Breakbeat Propaganda. Miałam przyjemność być jego członkiem od 2002 do 2005 roku w charakterze śpiewaczki i mistrza ceremonii. Serwowaliśmy publiczności drum’n’bass, jungle, UK garage okraszone scratchami i moim wokalem improwizowanym na żywo. Grywaliśmy w najfajniejszych klubach w Polsce, ale nie tylko, bo pamiętam też Berlin. To były wspaniałe czasy i świetne imprezy. Mocna taneczna elektronika pod znakiem drum’n’bassu i jungle miała się wtedy w Polsce dobrze.
Czwartym przedsięwzięciem muzycznym, w którym brałam udział w trakcie studiów, był kolektyw Kameral Projekt, który nie koncertował, lecz komponował (Michał Mazurek, Bartek Wilczyński). Nasze pierwsze nagranie, utrzymane w klimacie miękkiej elektroniki, znalazło się na wydanej w 2004 roku kompilacji Polskie Leniwe serwuje Novika, potem jeszcze nagraliśmy finałową piosenkę do spektaklu Dwanaście ławek reżyserowanego przez Jarka Stańka w Teatrze Muzycznym imienia Danuty Baduszkowej w Gdyni. Jednak to Bass Medium Trinity najbardziej wtedy „odpaliło”.
Jaką radę dałabyś młodej Marice, mając wiedzę i doświadczenie, które zdobyłaś do tej pory? Jakich błędów starałabyś się unikać?
Myślę, że zrobiłabym jej czuły wykład, który brzmiałby tak: Kochanie, nie wątp w siebie. Nie myśl, że zagraniczne jest jakieś lepsze. Baw się tym wszystkim, co do ciebie przychodzi. Nie bój się, że nie dorastasz do czyichś oczekiwań. Nie staraj się ich spełnić. Nie porównuj się do nikogo. Rób to, co Cię uszczęśliwia i ocal tę wewnętrzną dziką dziewczynkę, która włazi na szopę i śpiewa piosenki, machając nogami.
W albumie Marta Kosakowska zatytułowanym Twoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem widzimy już inną Marikę, jej ewolucję w Martę. To bardzo liryczny, dojrzały pop z osobistymi tekstami piosenek. Czy był to moment Twojej muzycznej i wewnętrznej przemiany? Coś w rodzaju oczyszczenia?
Tak, miałam potrzebę nazwać to, co we mnie nieimprezowe. Bo Marika od startu była wesoła i imprezowa, a we mnie coraz bardziej grały refleksyjne nuty. Pragnienie poszukiwań duchowych i filozoficznych. Chciałam tej drugiej części mnie również oddać głos, teraz czuję się bardziej zintegrowana. Jestem i emocjonalnym trzpiotem i głęboką silną kobietą. Nie jestem jednolita. I nie muszę być.
STWÓRZ PIOSENKĘ Z MARIKĄ 👉 KLIKNIJ!
Twoja muzyka jest teraz trochę jak kameleon: momentami mega energetyczna, czasem spokojna i nastrojowa. Uważasz, że każdy artysta/artystka – prędzej czy później – przechodzi taki moment ewolucji swojego brzmienia?
Uważam, że każda kobieta jest cykliczna z natury, więc podlega nieustannej przemianie. Czasem jestem krucha, czasem mocno stąpam po ziemi, a ponieważ piszę piosenki w jednym i drugim stanie, miewają one różną temperaturę i energię. Są dni, kiedy mam ochotę na liryczny duet, a są takie, kiedy chcę grać elektro, głośno, mocno i basowo i… mam ochotę oraz odwagę robić stage diving.
Skąd czerpiesz inspirację do tworzenia tekstów piosenek? Czy ma na to wpływ otaczająca Cię rzeczywistość, czy iskra pojawia się w zupełnie innych momentach?
Dotykasz tu ciekawej sprawy. Czasem faktycznie przeskakuje iskra i tekst się ze mnie wylewa jednym chluśnięciem, w całości. Czasem jednak jest inaczej, majaczy jakaś myśl, zaczyna się od jednego zdania, sformułowania i trzeba to potem tkać i tkać, pruć, poprawiać. Siedzieć nad tym jak nad perskim dywanem. Różnie to bywa, ale zawsze inspiracja płynie z realnego życia i wydarzeń, które mnie poruszają.

Współpracujesz także z wytwórnią muzyczną Delphy Records, gdzie wspierasz młode talenty jako songwriterka. Jak pracuje się z początkującymi muzykami? Jakie techniki pracy z nimi stosujesz?
Podstawowa technika pracy to… rozmowa z debiutantem. O co mu chodzi, kim jest, co i jak chce światu zakomunikować. Ja jako doświadczona w lepieniu z materii słownej jestem u boku, pomagam, razem “gmeramy” i formujemy, ale ostatecznie piosenka musi być naturalna w ustach tego, kto ją będzie śpiewać. Staram się wczuć w tego, z kim piszę i dla kogo piszę.
Gdybyś w kilku słowach miała przekazać przepis na “utwór idealny”, który stanie się hitem, to jaki by on był?
Zapamiętywalny. Ja najbardziej cenię teksty. Ale fakty są takie, że w popie najistotniejsza jest melodia: o ile piosenka ze słabym tekstem, ale dobrą melodią może zostać hitem, o tyle piosenka ze świetnym tekstem, ale kiepską melodią pozostanie niezauważona. Ponadczasowa piosenka według mnie musi zawierać jakąś uniwersalną prawdę, która będzie zrozumiała dla ludzi w różnym wieku i z różnych środowisk, ale jednocześnie tak sformułowaną, że nie będzie banalna. Prawdę podaną w nowy, oryginalny dla danego artysty sposób.
Proszę, uchyl rąbka tajemnicy, jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Pracujesz teraz nad jakimś nowym projektem muzycznym? Jaki on będzie, a właściwie jaka będzie Marika, którą w nim usłyszymy?
Tak, jestem w trakcie nagrań kolejnego, szóstego albumu, do tej pory nagrałam piosenki z Kubą Karasiem, dwie z duetem Sarapaty, w drodze jest również produkcja od Teielte i Shaiby. Płyta się robi. Będzie mocno elektroniczna. Polskie teksty. Dużo basu. Mam nadzieję znów skakać ze sceny. Za długo siedzę spokojnie 🙂
Jeżeli interesuje Cię wspólne tworzenie Twojej piosenki z Mariką, odezwij się do nas! Napisz maila na hello@delphy.pl
0 komentarzy